Autor Wiadomość
Paldir Valedhel
PostWysłany: Pią 21:36, 26 Sty 2007    Temat postu:

*Kilka minut później wybiegł z plecakiem na plecach przed bramę. Rozejrzał się wokół i spiesznym krokiem podążył śladami wojownika.*
Paldir Valedhel
PostWysłany: Czw 15:42, 25 Sty 2007    Temat postu:

*Westchnął, odwrócił się i schował się za bramą.*
Azrael
PostWysłany: Wto 13:23, 23 Sty 2007    Temat postu:

- Ukryte nie zawsze musi być daleko. - rzekł wojownik i odwrócił się. Niespiesznym krokiem odszedł bez pożegnania. Kierując się mniej więcej w kierunku wschodnim powinien trafić na trakt do Minas Tirith, ale w planie miał zejście z traktu i przedostanie się w kierunku południowym do miejsca w którym mieszkał mag niezwyczajny, jeden z tych, którzy nie pokazują się publicznie, jeden z tych, którzy dysponują wiedzą, lecz nie chcą się nią dzielić z byle kim...
Tylko jak chciał się tam dostać bez żadnego prowiantu, pieszo i na dodatek samojeden?
Paldir Valedhel
PostWysłany: Pon 22:10, 22 Sty 2007    Temat postu:

*Elf z uwagą słuchał posłańca Azraela, notując słowa w pamięci.*Dziękuję.*Próbował nadal być dumnym i sprawiać wrażenie, jakoby rozumiał wiadomość od brata.*Coś jeszcze?*Spytał Urghamisa Werogharta Odmibariusa.*
Azrael
PostWysłany: Nie 16:06, 21 Sty 2007    Temat postu:

- Hm... - wojownik mruknął pod nosem - Pan nic nie mówił... miał być brat i jest... - wreszcie podniósł głowę i ozwał się głośniej tymi słowy:
- Zatem jesteś bratem mego Pana. Ciotecznym czy nie, o tem nie mnie sądzić, ani obchodzić mnie to nie powinno. Słowo mego Pana brzmi:
Szukaj tego co ukryte.

"Kamień może dać moc, lecz twardość jego nie daje szybkości.
Wiatr może dać szybkość, lecz zbyt słabym jest przy ogniu.
Ogień może dać siłę, lecz nijak nie przystaje do spokoju wody.
Woda może dać spokój, lecz niczym jest sama bez trzech pozostałych.
Wszystkie razem dają wzrok."

Tak pisał Daneimos, prawdziwy sens wersetów owych zobaczyłem dopiero teraz.
Szukaj tego co ukryte.


To rzekłszy wojownik zamilkł i patrzył na Paldira Valedhela. Sam również oczekiwał jakiegokolwiek wyjaśnienia, które mógłby dać mu mag.
Paldir Valedhel
PostWysłany: Nie 14:56, 21 Sty 2007    Temat postu:

Tak, jestem jego bratem.*Odpowiedział, a po chwili dodał.*Ciotecznym, lecz obawiam się, że to mnie szukasz, gdyż sporo czasu minęło, odkąd Gallus opuścił Isengard.
Azrael
PostWysłany: Nie 14:31, 21 Sty 2007    Temat postu:

Czarnowłosy wojownik spojrzał na maga z niedowierzaniem. Zignorował ton rozmówcy i mierząc go wzrokiem głaskał głownię starodawnej broni.
- Kimże więc dla niego jesteś? Czyś to Ty jest jego bratem?
Paldir Valedhel
PostWysłany: Pon 12:09, 15 Sty 2007    Temat postu:

Odejdźcie.*Mag powiedział cicho jednemu ze strażników, a ci szybko podreptali za bramę. Elf przeniósł swój wzrok na Urghamisa Werogharta Odmibariusa.*Jestem Paldir Valedhel, krewniak pana Twego.*Powiedział głośno i dumnie, obdarowując przybysza pogardliwym spojrzeniem, które miało być odpowiedzią na jego prychnięcie. Czekał na skutki swoich słów.*
Azrael
PostWysłany: Nie 23:47, 14 Sty 2007    Temat postu:

Urghamis Weroghart Odmibarius przez chwilę patrzył za jeźdźcem nazbyt mrużąc oczy. Potem odwrócił się znów do Serpentesa i Paldira.
- A ten to kto? - zmierzył wzrokiem Valedhela i prychnął nieco pogardliwie.
- Jam jest Urghamis Weroghart Odmibarius. - skłonił się lekko przed Serpentesem. - Nie widzę, byś zajmował się specjalnie waznymi sprawami, skoro sam otwierasz wrota, miast nakazać to swym sługom... - stwierdził i postąpił krok do przodu. Nie czekając odpowiedzi na pytanie, którego nie zadał kontynuował mowę:
- Owszem, mówić mogę, lecz jeno bratu pana Azraela. Tego, który mnie tu przysłał. Starałem się to przetłumaczyć z ludzkiego na ichnie tym... - spojrzał przelotnie na dwóch strażników, którzy zresztą wyglądali już tak, jakby tylko czekali na choćby milczące przyzwolenie magów... - ...miłym panom, lecz zdali się ignorować me argumenty i dowody mego... poselstwa. Nie znają widać pieczęci Azraela.
To mówiąc wyciągnął dłoń, na grzbiecie której widniał wytatuowany symbol. " ~-=|=-~ "
Serpentes Necrosis
PostWysłany: Nie 18:28, 14 Sty 2007    Temat postu:

Mag oparł się na niedomkniętej bramie luźno spuszczając dłonie.
- Błagam mów, czyżbyś nie zauważył, że nie mam czasu na powitania? Nazywają mnie Serpentes, dla przyjaciół Ser - westchnął bezradnie. - Możesz mówić co cię do nas sprowadza.
Varena
PostWysłany: Nie 18:20, 14 Sty 2007    Temat postu:

Zza otwartych wrót, dobiegał stukot kopyt, odbijając się echem o brukowaną ścieżkę ogrodów Orthanku. Zwiastował on jeźdźca, który najpewniej przez ową bramę miał zaraz przejechać. Przeczucia Urghamisa Werogharta Odmibarius, Paldira Valedhel i Serpentensa Necrosis potwierdziły się, gdy czarny wierzchowiec z impetem wyskoczył na dziedziniec, mijając ich trójkę. Jeździec odziany w skromną ciemnozieloną szatę, nie zatrzymując się, ba, nie zwalniając nawet, popędził na wschód. Ku Białemu Miastu.
Paldir Valedhel
PostWysłany: Nie 18:13, 14 Sty 2007    Temat postu:

*Ze szczeliny w niedomkniętej bramie wyszła następna osoba. Przemknęła się za Serpentesem i stanęła koło niego. Wysoki elf spojrzał na przybysza, twarz maga nie wyrażała żadnych emocji.*W jakim celu przybywasz?
Azrael
PostWysłany: Nie 16:58, 14 Sty 2007    Temat postu:

- Nie zwykłem ja gadać nie znając imienia rozmówcy swego. - w te słowa ozwał się Urghamis Weroghart Odmibarius, wojownik czarnowłosy i piwnooki, o posturze poważnej i mocnej. Co dziwne nie miał on wierzchowca. Czyżby przybył, aż tutaj pieszo samojeden?
Serpentes Necrosis
PostWysłany: Nie 12:15, 14 Sty 2007    Temat postu:

Brama, która wyrywała się, niczym wbita klinem między masywne mury, uchyliła się, a ze szczeliny zawiało magią, z pomiędzy precyzyjnie wykonanych okuć. Posłaniec poczuł jak powiew uderza go w twarz, żeby za chwilę ustąpić. W przejściu stała wątła sylwetka maga, który z dziwnym osłupieniem przypatrywał się przybyszowi.
- Co cię do nas sprowadza. Czy twoje wieści zmieszczą się w dwóch zdaniach?
Azrael
PostWysłany: Nie 4:23, 14 Sty 2007    Temat postu: I zatrzęsła się Magia u samych fundamentów...

...a czuć to było w krainach wszelkich, od dalekowschodnich dziedzin, gdzie czarnoksięska się zwaliła wieża, do zachodniego wybrzeża, od gór Angmaru i ruin Angbandu, do Haradu i dalej nawet wgłąb pustyń i pustkowii Południa... Czuli to wszyscy z nią związani.
Magia się zatrzęsła.
Cóż oznaczać to miało? Ano to, że wielu magów i magiń co się zowie, znaczy się nie ledwie sztuki owej adeptów, a związanych z nią długo wyjadaczy, poczuło drgania na płaszczyźnie magicznej tak silne, że coniektórych z nóg zwaliło wręcz. Choć przecież wszyscy inni nie zauważyli nic ponad dziwne zachowanie się... magów właśnie.
Dziwne drgania obległy na krótką chwilę wieżę Orthank, a w miejscach, gdzie stały stare Minas Morgul i Barad-dur nie liche trzęsienia powstały, choć tych nikt zauważyć poza może przygodnymi orkami zauważyć nie mógł. Zatrzęsły się ruiny starego Angbandu i Kurhany, podniosły się głowy przeklętych i uszy zapomnianych.
Zatrzęsła się Magia u samych fundamentów, a przyczyną owego trzęsienia było coś, czego przyczyny nie zna nikt chyba. Oto otwarły się Wrota Unudrimu, legendarne przejście do światów licznych. Zapieczętowane i obłożone zaklęciami pradawnymi, które teraz osłabły widać na tyle, że dały się złamać... Co mogło to oznaczać w przyszłości, naprawdę wiedzieć nie mógł nikt.

***

U wrót Isengardu stał sobie obdarty i brudny chłopek roztropek i czytał. To znaczy udawał, że ową sztukę składania liter posiadł. A udawanie owo przyszło mu odgrywać przed wielką tablicą, na której najatrakcyjniejszym dla niego był rysunek godła Isengardu, a zarazem i Gildii Magów.
Podrapał się ów obdartus po głowie patrząc na leżące bez ładu i składu znaki alfabetu, które co prawda dość często widywał, lecz nigdy nie rozumiał. Ach, jakieżby było jego zdziwienie, a jakiego pędu byłby dostał, gdyby niewielkim drukiem słowa na samym dole tablicy przeczytał... Jednakże nie mógł on ci tego zrobić. Przyszło mu więc zapłacić po chwili za swe nierozgarnięcie.

Ognisty Pocisk szybując wydaje charakterystyczny świst i szum płomieni, lecz skąd miał chłopek roztropek wiedzieć takie rzeczy i orientować się w dźwiękach magii?

Ognisty Pocisk wybuchając wydaje charakterystyczny dzięk, a raczej ich multum, całą harmonię od wybuchu płomieni, przez huk uderzenia, do dźwięku ziemi spadającej na swoje miejsce, to znaczy do niewielkiego leju, tam gdzie Pocisk upadł.

"Ognisty Pocisk nie oszczędzi nikogo, kto stać będzie tu dłużej niźli przez minut parę. Jeśli posiadłeś trudną sztukę czytania, skorzystaj z niej, jeśli zaś nie, życzymy miłego lotu."

Konny omijając niewielki krater z dymiącymi butami w środku wpadł przez bramy tak szybko, że nawet straż nie zdołała go zatrzymać. Galopem pędził ku Wieży smagając wierzchowca drewnianą witką.
Zauważając nieopodal przechodzącą niby bez celu Varenę Windblower jeździec usadził konia niemal w miejscu i zeskoczywszy z siodła pognał co sił w jej kierunku.
- Pani! Pani! List niosę! Od Pana Azraela. Do rąk własnych! - Zziajany padł przed stopami magini i uniżenie chyląc się ku ziemi podal jej list. Treści jej tylko znanej.

***

Posłaniec wrócił i przekazał odpowiedź od Vareny Windblower do rąk własnych Azraela.
- Hmm... - Mag w ciemności swej podziemniej komnaty, ledwie oświetlanej przez mdłe światło rzucającą lampkę, czytał i kiwał głową.
- Spójrz Urghamisie Weroghartcie Odmibariusie. Wielka i potężna Gildia Magów nie wie nic o Unudrimie i jego uczniach. Nic o Wrotach i niebezpieczeństwie, jakie ich otwarcie oznacza... Bądź udają, że nie wiedzą. Czy chcą je wykorzystać do własnych celów? Hmm... Zaiste, ciekawi mnie to wielce...
Mag odłożył list i otworzywszy oczy spojrzał zimno na wojownika stojącego twarzą w twarz przed nim.
- Dowiedz się tego.

***

Urghamis Weroghart Odmibarius gładząc głownię miecza wyglądającego raczej na zabytkowy niźli rzeczywiście przeznaczonego do walki, patrzył w oczy strażnikom zastępującym mu drogę w bramie Isengardu.
- Jeszcze raz powtarzam, jestem posłańcem od brata jednego z członków Gildii Magów... Czy dociera to do waszych pustych łbów? Mam się z nim spotkać właśnie tutaj, w Isengardzie, ale do tego potrzeba by, żeby mnie tam wpuścić, prawda? - zmierzył wzrokiem strażników, byli co prawda rośli i ani chybi mieli doświadczenie w przekonywaniu nader naprzykszających się gości, że to jednak nie miejsce dla nich, lecz i on ułomkiem nie był.
Ani drgnęli.
- Więc?

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group